„ZOSTAŃ W DOMU” – KREATYWNIE Z MDK
Propozycja Pana Piotra Szczepaniaka.
„Witam w kolejnej odsłonie cyklu „Film wojenny na czas wojny z koronawirusem”!
Przed nami dzisiaj kawał niezwykłej historii opowiedzianej językiem kina. „Ostatni brzeg”, „Okręt”, „Polowanie na Czerwony Październik”, „Karmazynowy przypływ”, „Złowroga głębia”, „K 19”, „Wilcze echa”… a wśród nich także…
Zanim zdradzę, o jaki film chodzi, jak zwykle kilka zdań wstępu. Nautilus to z latynizowana forma greckiego słowa ναυτίλος oznaczającego marynarza. Nautilusy to pewien rodzaj morskich głowonogów zaopatrzonych w spiralnie skręcone muszle, żyjących na znacznych głębokościach – nazwy tej użył Karol Linneusz w swojej Systema Naturae z 1758 roku. W roku 1800 amerykański inżynier i wynalazca Robert Fulton, znany szerzej jako konstruktor pierwszego statku z napędem parowym, zbudował okręt podwodny o nazwie Nautilus. Rok później na zlecenie Napoleona Bonaparte skonstruował swój drugi okręt, nadając mu tę samą nazwę. Zainspirowany dziełem Fultona – ale także licznych innych inżynierów, którzy prowadzili w tamtym czasie swoje prace – francuski pisarz Jules Verne napisał powieść, która ożywiała umysły nastolatków począwszy od 1870 roku: „Dwadzieścia tysięcy mil podwodnej żeglugi”, z kapitanem Nemo na pokładzie stworzonego wyobraźnią autora okrętu podwodnego Nautilus. Pierwszej filmowej ekranizacji powieści Verne’a dokonano w 1916 roku. Trwała I wojna światowa, ale Stany Zjednoczone miały do niej przystąpić dopiero rok później – przyczyną była śmierć kilkuset Amerykanów na pokładzie brytyjskiego transatlantyku „Lusitania” storpedowanego przez niemiecką łódź podwodną U-20 7 maja 1915 r. W roku 1958 amerykański okręt podwodny o napędzie nuklearnym (pierwsza na świecie tego typu jednostka wcielona do służby) przepłynął pod biegunem północnym, który jak powszechnie wiadomo skuty jest lodem, ale w gruncie rzeczy znajduje się na morzu (w odróżnieniu od bieguna południowego, który leży na Antarktydzie). Był to bodaj najsłynniejszy okręt wojenny noszący tę nazwę, spośród kilkunastu służących we flotach Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Niemiec, Francji a nawet Austro-Węgier. 26 lat później polski wokalista Kapitan Nemo nagrał piosenkę pod tytułem „Twoja Lorelei” – o mężczyźnie, który na własną zgubę płynie do wabiącej go na skały swoim śpiewem syreny.
Uff. Wiadomo już chyba, jaka będzie tematyka dzisiejszego filmu – okręty podwodne. A właściwie jeden. Niezwykły. Zanim zdradzę tytuł – dla niektórych już na pewno oczywisty – jeszcze jedno wprowadzenie: czy wiecie, że istnieją wątpliwości co do tego, jaki gatunek ptaka jest tak naprawdę godłem państwowym Rzeczypospolitej Polskiej?… Popularnie mówimy, że orzeł biały, ale… znawcy przedmiotu odpowiadają – niekoniecznie! Jakie przedstawiają argumenty?… Orły mają nogi zarośnięte po same stopy, bieliki mają tzw. skoki odkryte – możecie się temu przyjrzeć na zdjęciach. Podobnie dziób naszego orła przypomina bardziej dziób bielika. Tyle że to nie jest szkic z natury, a stylizacja. Na dziecięcym obrazku rozpoznamy bez problemów drzewo, ale paczkę frytek temu, kto bez żadnych wątpliwości określi jego gatunek. Zwłaszcza że przyjęło się, że pnie drzew kolorujemy na brązowo, podczas gdy większość z nich ma różne odcienie szarości. Szaroburości. Umowność rządzi. Więc niezależnie od tego, czy jest to bielik, orlik a nawet gadożer czy rybołów – przyjmijmy, że jednak orzeł.
I już chyba wszystko wiadomo! Zapraszam Was tym razem na jeden z pierwszych w światowej kinematografii i jeden z najlepszych filmów marynistycznych o okrętach podwodnych pod tytułem „Orzeł”, nakręcony Leonarda Buczkowskiego w roku 1958. I znowu – nie jest to film ściśle historyczny. Ale jest to dobre wojenne kino, nie zanadto epatujące patosem, mówiące znów o zwyczajnych ludziach w niezwyczajnych czasach. Postacie marynarzy nakreślone są wyraziście i z polotem zagrane przez plejadę ówcześnie najlepszych polskich aktorów. Do nakręcenia zdjęć wykorzystano brata-bliźniaka bohaterskiego okrętu o nazwie „Sęp”, który miał mniej szczęścia i już 4 września skierował się na szwedzkie wody terytorialne, gdzie został internowany, i spędził całą resztę wojny.
A historia opowiedziana w „Orle”…? To jeden z najbardziej heroicznych epizodów pierwszych miesięcy wojny: polski okręt podwodny wpływa do neutralnego Tallina, by uzyskać pomoc dla chorego dowódcy. Przetrzymany wbrew międzynarodowemu prawu morskiemu na polecenie Niemiec przez Estończyków, ma zostać internowany, ale wydostaje się z portu i przez kontrolowane przez niemiecką Kriegsmarine cieśniny duńskie dociera do Anglii. Zachęcam Was nie tylko do obejrzenia filmu, ale także do poszukania informacji na temat „Orła”.
Do września film można oglądać zupełnie za darmo na stronie:
I jeszcze jedna uwaga zupełnie na koniec. Pierwszym okrętem podwodnym, który zatopił statek przeciwnika, był „H.L.Hunley”. Po akcji zatonął wraz z całą załogą w lutym 1864 roku w trakcie amerykańskiej Wojny Secesyjnej. Wrak okrętu odnaleziono w 1995 roku, a film fabularny „Hunley” (wyświetlany także w polskiej telewizji) powstał w roku 1999. Rok później udało się wydobyć wrak z dna Charleston Harbor, a po czterech latach odbył się uroczysty pogrzeb załogi. Finałowa scena zatonięcia „Hunleya” w wyniku wywołanej przez siebie eksplozji na zaatakowanym okręcie „Housatonic” trwa w filmie 7,5 minuty. Badania wydobytych szczątków oraz ciał załogi wykazały, że w rzeczywistości ich śmierć nastąpiła natychmiast. Dziesiąta Muza posługuje się specyficznym językiem narracji, który nieraz bywa bardzo odległy od rzeczywistości, która rozczarowuje spragnionych doznań widzów. Nawet jeśli autorzy zarzekają się, że ich opowieść jest tak bliska prawdy, jak to tylko możliwe.”